Dziś sobota, więc
wpis trochę innego rodzaju, bardziej osobisty, nieco wspomnieniowy.
Nasza córka czasami
śpi z nami. Obok naszego łóżka stoi jej własne, jednak z różnych
przyczyn czasami przychodzi do nas ściskając w rączkach swój
ulubiony kocyk, mości się między nami i spokojnie zasypia. I my
uwielbiamy te chwile. To jest dla nas zupełnie w porządku, że w
danym momencie, na tym właśnie etapie swojego życia, tak bardzo
potrzebuje naszej bliskości i obecności. Nie tylko w dzień, ale
również w nocy. Tak jak sama zrezygnowała z karmienia piersią w
odpowiednim dla siebie czasie, tak i tutaj nastąpi taka noc, a potem
kolejna i jeszcze jedna, że już nie będzie szukała naszych dłoni,
które będzie trzymać zasypiając. Na wszystko przyjdzie pora. A
tymczasem cieszę się każdą chwilą, jaką mogę z Nią spędzać,
jak namacalnie wręcz mogę obserwować, jak rośnie, zmienia się,
dorośleje. Łapię te chwile i zapamiętuję, notuję skrupulatnie w
pamięci, odtwarzam przed oczami. To wszystko przecież tak strasznie
szybko mija, że po prostu nie mam czasu na zastanawianie się czy
już coś powinna, a czegoś jeszcze nie, a może na coś jeszcze za
wcześnie, albo „to już nie przystoi takiej dużej pannie”. Nie,
nie. Obserwuję, jestem, odpowiadam na Jej potrzeby i na swoje
własne. I wszystko toczy się w odpowiednim dla siebie tempie.
Czasem jest tak, że
sami utrudniamy sobie życie, komplikujemy relacje z bliskimi
osobami, szukamy kłopotów tam, gdzie wcale ich nie ma. W dobrej
wierze. Bo chcemy, żeby było lepiej, milej, na pewno prawidłowo.
Bo ktoś kiedyś napisał, że w takim, a takim wieku, dziecko
powinno spać samo, układać wieżę z trzech klocków, albo
samodzielnie piec placek drożdżowy. Te wszystkie tabelki i wytyczne
są bardzo przydatne, jeśli dzieci mają wyraźne trudności w jakiś
konkretnych obszarach. Jednakże na co dzień, w naszym zwykłym,
codziennym życiu po prostu bądźmy z tym maluchem i pytajmy siebie
i jego „czego Ci potrzeba”, „co mogę zrobić, abyś zdrowo się
rozwijał?”.
Odpowiedź często jest
bardzo prosta i już zresztą się pojawiła: po prostu uważnie być.
Na zakończenie dodam
tylko, że do tej pory pamiętam moją wdzięczność i radość,
które odczuwałam, gdy potrzebowałam spać blisko Mamy, a ona bez
słowa przytulała mnie i zasypiałyśmy razem. Jak bardzo ważne
musiało to być dla mnie, skoro tak wyraźnie pamiętam to do dziś.
Te niesamowite momenty budujące moje zaufanie do Niej i dające
ogromne poczucie bezpieczeństwa. Jestem pewna, że to m.in. one
sprawiły, że potem, gdy byłam już dużo starsza wiedziałam, że
mogę zwrócić się do niej z każdą sprawą, że mnie wysłucha i
nawet jeśli nic nie powie, to po prostu będzie.
Bliskość procentuje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz